Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaga chciał się cofnąć, aby swoją obecnością, nie spłoszyć mającego wejść do klatki ptaszka, rozbawiona banda jego podchlebców wpadła do namiotu. Chaverny naśladował mruczenie Indyan; Noce śpiewał urywek z kantaty.
— Ależ miała powodzenie! — wołał Oriol.
— Bis! Bis! No, kostyum też dużo znaczył!
— A przez to samo i ty sam! — wywnioskowali towarzysze. Uwijmy koronę dla Oriola!
Na widok Gonzagi ucichli. Każdy przybrał minę uprzejmego dworaka, z wyjątkiem Chavernego.
— Nareszcie spotykamy cię, panie kuzynie — rzekł Nayail; — byliśmy trochę zaniepokojeni.
— Bez naszego drogiego księcia, niema zabawy! — zdecydował Oriol.
— Ale, ale! Kuzynie — rzekł seryo Chaverny — czy wiesz, co tu się dzieje?
— Dzieje się wiele rzeczy — odrzekł Gonzaga.
— Innemi słowy — ciągnął Chaverny czy ci doniesiono, co tutaj się stało przed chwilą?
— Opowiedziałem wszystko jego ekcclolencyi — wtrącił Pejrol.
— Ta historya o Neversie — zaczął Chayerny, — która teraz tak jakoś nagle powra-