Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Spełnię swój obowiązek i powiem ci pani: Czy nie chcesz odnaleźć swego dziecka!
Księżna drżąca i blada oparła obie ręce na ramionach fotelu i uniosła się ciężko. Podczas tego ruchu upadła jej chustka. Magdalena prędko się schyliła, aby ją podnieść. W kieszonce jej fartucha rozległ się dźwięk metaliczny.
— Masz pieniądze! — wyszeptała.
Potem ruchem nie odpowiadającym ani jej wysokiemu urodzeniu, ani urodzonej dumie, ruchem podejrzliwej kobiety, która chce się upewnić za wszelką cenę, zanurzyła ręce w kieszeni Magdaleny.
Magdalena płacząc, złożyła ręce. Księżna wyciągnęła garść złota. Moneta była hiszpanska.
— Książę Conzaga powrócił z Hiszpanii — wyszeptała.
Magdalena padła na kolana.
— Pani, pani! — wołała z płaczem. — Mój Karolek będzie się uczył dzięki tym pieniądzom. Ten, kto mi je dał, wrócił także z Hiszpanii. W imię Boga, pani, nie wypędzaj mnie, wysłuchaj najpierw!
— Idź precz! — rozkazała księżna.
Magdalena chciała ją jeszcze błagać.
Księżna wskazała drzwi rozkazującym ruchem i powtórzyła:
— Precz!
Zakryła twarz białemi, szczupłemi rękami.
Gdy służąca wyszła, Aurora padła na fotel.
— Mogłam była pokochać tę kobietę! wyszeptała z dreszczem wstrętu.