Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dlaczego?
— Wielkie niebezpieczeństwo...
— Rozumiem! Rozumiem! — przerwała mu pod wpływem jakichś romantycznych wspomnień. — Widziałam w teatrze w Madrycie komedyę; to tak było; nie mówiono nigdy odrazu młodym dziewczynom nazwiska ich matek.
— Nigdy — potwierdził Gonzaga.
— Wielkie niebezpieczeństwo, — mówiła dalej dona Kruz — a jednak ja jestem dyskretna, zobaczycie! Dochowałabym sekretu, aż do śmierci!
Wyprostowała się piękna i dumna jak królowa.
— Nie wątpię w to — odparł Gonzaga, — ale nie długo będziesz czekała, drogie dziecko.
Za kilka godzin poznasz tajemnicę swego urodzenia. W tej chwili, powinnaś tylko to wiedzieć, że nie nazywasz się Marya Santa-Kruz.
Moim prawdziwem imieniem było Flora?
— Także nie.
— Jakże więc się nazywałam? Przy chrzcie otrzymałaś imię matki, która była Hiszpanką. Nazywasz się Aurora, Dona Kruz drgnęła i powtórzyła:
— Aurora!
Potem dodała, klaszcząc w ręce.
— Oto dziwny wypadek!
Gonzaga patrzył na nią uważnie.
— Dlaczego? — zapytał.
— Bo imię to jest rzadkie — odparła młoda dziewczyna zamyślając się — i przypomina mi...