Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miętał i podszedł prosto do nowoprzybyłej. Ujął jej rękę i poniósł z szacunkiem do ust. Młoda dziewczyna stała ciągle milcząca.
— To piękna samotnica — wyszeptał Chaverny.
— Hiszpanka — dodał Navail.
— To dla niej trzyma książę zamknięty domek za Saint Magloire!
I zachwycali się, jako znawcy, tą postacią zręczną i szlachetną zarazem, śliczną nogą wróżki, wspaniałą koroną bujnych włosów jedwabistych i czarnych jak noc.
Nieznajoma miała na sobie kosztowny ale skromny ubiór i nosiła go z godnością.
— Panowie — rzekł książę, — mieliście ujrzyć dziś jeszcze to drogie dziecko, bo jest mi drogą dla wielu powodów, ale przyznaję, nie myślałem, iż nastąpi to tak wcześnie. Nie uczynię sobie tego honoru, aby zaraz jej przedstawić was, jeszcze nie czas. Poczekajcie tu na mnie, proszę. Za chwilę będziemy was potrzebowali.
Ujął młodą dziewczynę za rękę i wprowadził do dalszych pokojów.
W jednej chwili spadły maski ze wszystkich twarzy świty Gonzagi. Jeden tylko markiz Chaverny, stał ze zwykłą sobie impertynencką miną.
Nie było pana, więc wszyscy ci brodaci już uczniowie czuli się, jak na wakacyach.
— Chwała Bogu! — zawołał Gironne.
— Nie krępujmy się! — dodał Montobert.
— Jaka ona piękna! — rzekł w rozmarzeniu Chaverny.
— Ot co! — zawołał Oriol. — Wiecie co