Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W cyrkule Saint Sulpice przy ulicy Servandoni.
— Żebrak smutnie głowę zwiesił.
— Po raz pierwszy odmówił mi wsparcia! poszepnął; ten człowiek zepsuje jego serce.... Ale zdaje mi się.... w Saint Sulpice mówił... I ten list?... Nic nie rozumiem, a jednak się obawiam!...
I puścił się za śladami dwóch przyjaciół. Ci tak prędko szli, iż żebrak spostrzegł ich dopiero; gdy wychodzili z placu Saint Germain. Aby przyspieszyć kroku, zdjął swoje ciężkie trzewiki i wziął je w rękę. Kiedy wszedł na ulicę Servandoni, dwaj przyjaciele znikli mu z oczu, i weszli do niskich drzwi.
Żebrak szedł wszakże dalej, i zatrzymał się dopiero przed drzwiami, do których weszli ci, za któremi postępował. Drzwi te wychodziły na wązką i krętą aleję, przy końcu której spostrzedz można było kręcone schody. Na pierwsze wejrzenie ów dom wydawał się niezamieszkałym. Pięć okien frontowych zamkniętych i zasuniętych żaluzyami, wnętrze jego ukrywały. Żaden odgłos nie dał się słyszeć w tym domu, który zdawał się być całkiem opuszczonym.
A jednakże co chwila, nowo przybywający przez tę aleję przechodzili, zanim weszli, spoglądali z trwogą, to w prawą to w lewą stronę.
Żebrak Murzyn znał bardzo niedokładnie naszą cywilizacyę, i dla tego właśnie tak się obawiał. Co widział w Francyi od czasu swego przybycia, wzbudziło w nim niedowierzanie ludziom; nie dla siebie to był tak bacznym, lecz dla istoty, której życie swoje poświęcił. Zdaleka na towarzystwo spoglądając, w gorszem jeszcze świetle takowe sobie wystawiał.
Nie mogąc pojąć swej trwogi, lękał się wszakże niesłychanie cichych i ponurych murów tego domu. Czasami poruszały się żaluzye wyższego piętra, jak gdyby je jaka trą-