Przejdź do zawartości

Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O wy siostrzane Charyty!
Czemuż ku obcym rozłogom
Z ojczystej iść ma dziedziny
Człowiek bez winy?!

PRZODOWNICA CHÓRU.

Ktoś z służby Hippolyta przyspiesza tu kroku —
Co tchu do zamku pędzi z przerażeniem w oku.

Na scenę wpada
GONIEC.

Gdzież jest nasz król Tezeusz! Gdzież go spotkać mogę?
Niewiasty! Jeśli wiecie, pokażcie mi drogę!
Czy w zamku jest tej chwili? Czy gdzieindziej może?

PRZODOWNICA CHÓRU.

Wychodzi właśnie z domu, patrzaj, jest na dworze!

GONIEC.

Przynoszę ci wiadomość i w smutku pogrążę
Was wszystkich, w smutku wielkim: i ciebie, mój książę,
I grodu ateńskiego szlachetne mieszkańce
I tych, którzy zajmują ziem trojzeńskich krańce.

TEZEUSZ.

Cóż stało się? Cóż mają oznaczać twe słowa?
Na miasta dwa sąsiednie spada-ż klęska nowa?

GONIEC.

Już niema Hippolyta! Albo też — słyszycie? —
Na włosku, że tak powiem, wisi jego życie.

TEZEUSZ.

Dlaczego? Czyżby jaki wróg mu nie przebaczył,
Iż żonę mu, jak ojcu, podle uwieść raczył?