Przejdź do zawartości

Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sięgnij do głębi jej trzew,
Lub z domu wypędź precz tych krwawych zemsty gości,
Erynie wypędź po wiek!

*

Daremne więc wszystkie twe trudy!
Daremnie rodziłaś swe dzieci! Daremnie
Przez fal odmęty,
Wskroś pełne zdrady
Płynęłaś Symplegady!
O jakich to szaleństw ciemnie,
O, jakiż to upór przeklęty
Owładnął dziś duchem twym!
Na ludzkie wszak plemię
Spada, ciekąca na ziemię,
Wylana rodzona krew;
Rąk bożych mściwe narzędzie
Zwróci się przeciw złym!
Świeży wciąż rodząc ból, mordercę ścigać wciąż będzie!
Słuszny jest boży gniew!

JEDEN Z SYNÓW (za sceną).

O biada! Cóż mam czynić? Jak ujść rękom matki!

DRUGI SYN (j. w.).

Ja nie wiem, drogi bracie! To nasze ostatki!

CHÓR.

Czy słyszysz ten jęk? Ach, dzieci to głos!
O, straszny twa dłoń gotuje im los!
Czy pobiedz mam w dom, z rąk wydrzeć ci kord?
Wstrzymam twych synów mord!