Przejdź do zawartości

Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w całej postawie. Przystanął tak, że obydwa mogli się doskonale wzajemnie sobie przyjrzeć.
Myśliwy stał przez chwilę cicho, ale wkrótce wykrzyknął:
— No, mój dzielny Rogaczu, możesz już widzieć trupią głowę i skrzyżowane kości na mojej fuzji. Jestem śmiercią na twej drodze i teraz nie ujdziesz mi cało. Rogi twoje należą już do mnie. A więc do szczęścia!
Podniósł fuzję, wypalił, ale odległość okazała się za wielka. Rogacz stał nieporuszony, dopiero gdy ujrzał obłoczek dymu, skoczył w bok, a kula padła niedaleko jego poprzedniego stanowiska w śnieg.
Rogacz pędził w stronę wschodnią poszarpanego brzegu jeziora, a Scotty wciąż za nim. Wytrwały, zacięty i uparty, nietylko że nie zamierzał ustąpić, ale coraz bardziej zapalał się, postanowił walczyć do upadłego, nie ustąpić, choćby przyszło zginąć! Nic, tylko ten jeden cel miał przed sobą i dążył do niego prawie bezprzytomnie.
Przechodziły dni — jeden za drugim, a Scotty wciąż gonił i gonił, baran zaś wymykał mu się i uciekał. Już czasem zdawały się wysokocenne rogi być tak blizko, że Scotty widział przed sobą sumy obiecane, ale to były złudzenia. Zdawało się, jakby baran wiedział, że odległość 500 m. jest największą przy strzałach z fuzji i pozwalał prześladowcy swemu dosięgnąć tej tylko granicy.