kazał, jak skromność jego była tylko na pozór. Gdy albowiem
chciał ruszyć publicznego skarbu, a strażnik onego Metellus niegodziwość postępku dowodził prawem, rzekł: „Milczą one, gdzie śklni
się oręż; jeżeli ci się nie podoba, co czynić myślę, ustąp, bo w wojnie próżne są słowa. Jak się zgodzim i pokój nam oręż z ręki wyjmie, wtenczas będziesz mógł mówić, co ci się podoba, a teraz wiedz o tem, iż łaskę ci czynię i uwłaczam powadze i władzy mojej, gdy
z tobą mówię, boś jest mój i ci wszyscy, którzy mnie odstąpiwszy,
teraz się w mocy mojej znajdują“. Powiedziawszy to szedł do miejsca, gdzie skarby złożone były: a gdy od drzwi kluczy nie przynoszono, wybić je kazał. Chciał się jeszcze takowej gwałtowności
sprzeciwiać cnotliwy Metellus, ale Cezar z zapałem śmiercią mu pogroził i dodał: „Wiedz o tem młodzieńcze, iż łatwiej mi to uczynić,
niż powiedzieć“. Wziął więc, co chciał i nieodwłocznie udał się do
Hiszpanii. Tam skoro przybył, wojsko, które było pod Afraniuszem,
Pompejusza namiestnikiem, do niego przystało, innych wodzów jemu przyjaznych zwyciężył, w czem jednak wielkich trudów użył
i nieraz w ostatniem był życia niebezpieczeństwie, gdyż znalazł wiele zasadzek i spisków przeciw swojej osobie; co wszystko obszernie
sam w kommentaryuszach swoich wyraża. Niedostatku zaś żywności
tak wielkiego doznał, iż razu jednego ledwo wojska nie stracił.
Przezwyciężył jednak zwykłym przemysłem i pracą stateczną wszystkie przeszkody i niedługo tam zabawiwszy, wrócił do Rzymu.
Lube wszystkie zachodnie państwa rzymskiego kraje pod władzą
były Cezara, wschód cały Pompejusza wspierał, a liczne wojska tak te, które się tam znajdowały, jako i te, które z sobą z Włoch przywiódł, nierównie go mocniejszym od Cezara czyniły. Cokolwiek zacnych wodzów, urzędników naród wówczas liczył, znajdowało się
to w obozie Pompejuszowym, ale, jak się już wyżej rzekło, ta sama
mnogość, jak była okazałą, tak i szkodliwą. Ztąd nie szły rzeczy
z takowym, jak u przeciwnej strony pośpiechem i rządem, a zwłoka,
najstraszniejsza dzieł wielkich nieprzyjaciółka, wysilała nadaremnie
moc wojska i wodza sposobność. Ten, któremu iść wręcz przeciw nieprzyjacielowi należało, uciekał z przemocą przed słabszym.
Uczyniony Cezar pod bytność swoję w Rzymie dyktatorem, wygnańców do kraju wrócił: wskrzeszając resztę Maryusza ustaw, nagradzał prześladowanym od Sylli, a raczej już ich następcom wszystkie szkody, które w proskrypcyi jego odnieśli. Jedenaście dni tylko dzierżąc dyktatorstwo, złożył je i obrany konsulem wraz z Serwiliuszem Izaurykiem pośpieszył do wojska, które na niego w Brunduzyum oczekiwało. Przeprawił się zatem przez morze i opanował
w Epirze Apollonią. Okręty zaś, które go przewiozły, po resztę pozostałego wojska posłał.
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/37
Ta strona została przepisana.