Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwiał się i padł. Przeszyłem mu bok prawy.
— Pchnięcie nie było bardzo prawidłowe — rzekł do mnie głosem zupełnie spokojnym — ale liczy się tak samo. Jeśli umrę, wiedz pan i chciej wierzyć, że nigdybym nie pragnął stać się dla niego powodem cierpienia jeśli wyzdrowieje, przyjm raz jeszcze moje słowo, że między mną i wiadomą, panu osobą nigdy żadnych nie będzie stosunków. O czem zresztą została już powiadomioną.
Zemdlał. Przeniesiono rannego do poblizkiego zamku du Val, — właściciele którego byli mu znajomi, następnie wróciliśmy do Paryża.
— Otóż najważniejsze załatwione — rzecze Konstanty ściskając mię, jak skoro zostaliśmy sami, Ulżyło ci to trochę?
— Tak.
— To i dobrze. Miejmy nadzieję że tamten wyliże się z tego. To uczciwy człowiek Ty byłeś oszukanym, on zdradzonym. Nie macie sobie nic do wyrzucenia i pomysł mój zostaje w całej sile. To najważniejsza. Jaką minę będzie miała Iza, gdy ten ją o postanowieniu swojem zawiadomi. Mówiąc prawdę mogła była poprzestać na takim mężu jak ty i na takim kochanku jak on. Trudno jeszcze lepszego wymagać.
Wchodząc do mieszkania Konstantego za-