Przejdź do zawartości

Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za swój konieczny obowiązek: „Widzisz ją, podła!“ mówili aresztanci. Ale Białka nawet skomleć nie śmiała i kiedy ją zbyt już zabolało, zawyła tylko głucho i żałośnie. Tak samo przewracała się i przed Szarykiem i przed każdym innym psem, gdy wybiegała w swoich sprawach za ostróg. Bywało przewróci się i leży pokornie, kiedy jaki wielki kłapouchy pies rzuci się na nią z groźnem szczekaniem. Ale psy lubią pokorę w podobnych do siebie stworzeniach. Srogi pies natychmiast łagodniał, w pewnem zadumaniu stawał nad pokornym psem, co leżał przed nim z nogami w górę wystawionemi i powoli z wielką ciekawością zaczynał go obwąchiwać. Co to musiała sobie wówczas myśleć Białka, cała trzęsąca się ze strachu. „A cóż będzie, jak rozbójnik ukąsi?“ przychodziło jej zapewne do głowy. Ale obwąchawszy uważnie, pies rzucał ją, nie znajdując w niej nic godnego uwagi. Białka natychmiast zrywała się i kulejąc puszczała się za długim sznurem psów, które towarzyszyły jakiej Żuczce. Wiedziała ona napewno, że z Żuczką jej nigdy za pan brat nie być, a przecież choćby z daleka za nią pokuleć — i to było dla niej w jej nieszczęściach pociechą. O zaszczytach widocznie przestała już myśleć. Utraciwszy wszelką karyerę w przyszłości, żyła tylko dla chleba, i miała tego zupełną świadomość. Próbowałem ją raz pogłaskać. Było to dla niej czemś tak nowem i niespo-