Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kasz. — Dali mu ją w Tiumeniu jako jałmużnę, kiedy z partyą przechodził.
— Cóż ty, Skuratow, miałeś pewno jakie rzemiosło?
— Jakie rzemiosło? — Powodyrem był, ślepców wodził — powiedział jeden z zachmurzonych, — oto i całe jego rzemiosło.
— Ja rzeczywiście próbowałem szyć buty, — odpowiedział Skuratow, zupełnie nie zwracając uwagi na ostatnie słowa. — Ale wszystkiego jedną parę uszyłem.
— Cóż, kupowali?
— A znalazł się taki, co widać Boga się nie bał, ojca — matki nie szanował; skarał go też Pan Bóg — kupił.
Wszyscy dokoła Skuratowa zatoczyli się od śmiechu.
— A potem jeszcze raz robiłem, już tutaj — ciągnął najobojgtniejszym tonem Skuratow. — Stefanowi Fiedoryczowi Pomorcewowi, porucznikowi, przodki wstawiałem.
— Cóż, kontent był?
— Nie, bracia, nie kontent. Do stu tysięcy dyabłów mię odprawił i jeszcze kolanem z tyłu popychał. Bardzo już się rozgniewał. Ech skłamało mi życie, skłamało katorżne!

Poczekawszy jeszcze chwilkę,
Wyjrzał Ak-kuliny mąż...

Niespodziewanie wybuchnął śpiewem i zaczął skakać przytupując w takt nogami.