Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIV.
W Montmorency.

Hrabia Paweł dał słowo szlachcica! Przysiągł przed Bogiem, że poślubi Blankę Lizely.
A w przeddzień prosił o rękę Małgorzaty i otrzymał ją.
Więc to był nędznik!
Nie jeszcze.
Był to po prostu człowiek słabego charakteru.
Kiedy usiadł w faetonie i konie ruszyły ku Paryżowi, nagle zaczął się zastanawiać i odurzenie zwolna minęło.
Naprzód rozebrał wszystkie szczegóły, które słyszał i zawstydził się.
Lecz pan de Nancey żył za długo w świecie zepsutym, aby złe wyobrażenie i opinia o Blance mogła długo utrzymać się w jego umyśle.
Przywabiany z jednej strony przez Małgorzatę, z drugiej przez Blankę, znalazł się na przesmyku.
Jak się wywinąć w sposób honorowy i zaszczytny?
Żądać zwrotu słowa od Boucharda nie miał odwagi.
Jedno wspomnienie o Blance Lizely, jej ostatnie słowo: „Idź“ roznamiętniały jego krew, która lawą gorącą zalewała mu serce.