Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do domu nieznajomej, żeś tak doskonale poinformowany, co do jej uczuć? Ja się dowiem i powiem ci, co to za jedna ta piękna blondynka z niebieskiemi oczami, podobna do madonny z obrazów Rafaela. Teraz jednak chcę pomówić z tobą o moich interesach, które mnie tu sprowadziły.
— Spodziewam się coś dobrego od ciebie usłyszeć, pewnieś już dostał tę obiecaną posadę inżyniera kopalni.
— Próżna to była obietnica.
— Jak to, więc nie otrzymałeś tej posady?
— Inny, szczęśliwszy odemnie ją otrzymał, musiał mieć większą protekcję.
— A przecież i ty masz zdolności, byłeś przecież jednym z najlepszych uczniów w szkole górniczej. Masz prawo wymagać jakiegoś stanowiska.
— Tak jak i ty, prawda? Jeszcze to nie racja ażeby mi dla tego miało się szczęścić. Ale nie o to mi chodzi.
— O cóż więc?
— Otrzymałem list z Joigny.
— Czy od twojej ciotki?
— Nie, od jej doktora, który mi pisze, bym jak najspieszniej przyjechał, gdyż ciotka bardzo jest chorą, a w jej wieku nie posiada się tyle sił, ażeby walczyć z ciężką chorobą. Doktór był zawsze przyjacielem naszej rodziny, radzi mi więc, — ażebym swoich interesów nie zaniedbał.
— Czy te interesa tyczą się spadku?
— Naturalnie, że nie czego innego.
43