Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ma dopiero przybyć, więc umowy żadnej nie było?
— Nie było.
— W takim razie przyjechałem w sam czas.
— Czy nie chcesz pan czasem go nająć?
— Tak... i wynajmuję go natychmiast.
— Ale...
— Niema żadnego ale, matko Pascal! — przerwał Gaston. — Najmuję na cały rok, na dwa lata, a jeśli chcecie i na czas dłuższy. Podpiszę umowę na ile chcecie, ale muszę mieć ten domek.
— Do licha!... tak pilno go potrzeba?
— Potrzeba. Wszelkie warunki przyjmuję z góry.

VI.

— Najprzód — odrzekła oberżystka — ponieważ wynajmuję z meblami, wymagam więc zapłaty za pół roku zgóry... już taki zwyczaj...
— Więc zapłacę za pół roku — rzekł Gaston Dauberive.
— Czy wiadoma panu cena roczna?
— Nie, ale będę wiedział, gdy mi, matko powiecie.
— Ośmset franków, z warunkiem...
— Jakim?
— Lokatorowie muszą się stołować w oberży.
— Ale jadać u siebie?
— To wszystko jedno.