Przejdź do zawartości

Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

budzić się ubogim jak Hiob, to znów dążyć do bankiera, aby napełnić swój worek i znów wydawać pieniądze, jednem słowem wieść życie wesołe i niekłopotliwe, oto co nazywa się szczęściem! Ale pieniądze są szkaradnym tyranem jeżeli trzeba je składać do kasy oszczędności. Czy panna Jeuffroy nie podziela mojego zdania? — dodał tonem pełnym szacunku, w którym brzmiał odcień delikatnego podchlebstwa, na który młoda dziewczyna nie mogła pozostać obojętną.
— Tak, do pewnego stopnia — odpowiedziała pośpiesznie, spoglądając z niepokojem na ojca.
W duchu zaś powiedziała sobie, że Saverne nie domyślał się skąpstwa, jakiem odznaczał się pan Jeuffroy, gdyż nie byłby wypowiedział swego zdania z taką szczerością.
Pan Jeuffroy zaś pomyślał, że zbyt nieoględnie zaprosił do swego domu człowieka z takiemi zasadami, gdyż wpływ podobych przekonań mógł oddziałać zgubnie na jego córkę. Powiedział więc sobie, że nie będzie teraz zachęcał Jerzego Saverne do zbyt częstych wizyt, ale to postanowienie było już nieco spóźnione, gdyż młody człowiek uważał się prawie za domownika, a rysunki, które poprawiał do nieskończoności były tylko pozorem usprawiedliwiającym tak częste wizyty.
Rozmowa jego była prawdziwym wypoczynkiem dla Zuzanny, która w domu słyszała tylko rozprawy o oszczędności i plotkach. Była to dla niej przyjemność równająca się tej, jakiej doznawała, gdy poszła do pani de Preymont.