Zosiu, ach! jus cię traciemy,
Jutro cię panią ujzemy,
Zblednie kolor twój rumiany,
Stracie wianecek ruciany.
Nie uwazaj miła Zosiu, lepsy chłopak świezy.
Nis kwiatecek w pustem polu, co odłogiem lezy,
I wianecek kiedy zwiędnie, nie niebędzie płacić,
A wy, co go załujecie, radybyście stracić.
Jus matuchnę swą stradałaś,
Jus do obcych się wybrałaś,
Jus nie ujzys swej dziedziny,
Gdzie słodkie zyłaś godziny.
Skowronecek pod kamykiem, łabędź wedle wody,
A słowicek w chłodnym gaju, uzywa swobody,
Tak tes dziewce w domu męza, znajdzie dobre mienie,
Bo tak wejcie psykazało, mądre psyrodzenie.
Dotąd nie znałaś zgryzoty,
Teras poznas co kłopoty,
Nie będzies mogła tańcować,
Bo musis na chleb pracować.
Wsakci kazdy cłowiek w zyciu stwozony do pracy
A ci co nam chleb zjadają, są istni prózniacy,