Przejdź do zawartości

Strona:PL Alfred de Musset - Szczęście.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak spichlerz z perystylem w kształtach mniej powabnych
I nie wiem, jakie słuszniej dać mu trzeba miano,
Podrzutka Parthenonu?... czy... szopy na siano!


∗                    ∗

Nie wiem, w którym tam wieku Belzebub go wznosił,
I skąd się wziął ów mamut kamiennej epoki.
Może jak aerolit upadł gdy deszcz rosił,
I rozparł się w Badenie potwornemi boki.
To wiem tylko, że kadłub kamiennego zwierza
Stosowny jest do serca, które w niem uderza...


∗                    ∗

Owem sercem jest gra! panowie, schylcie czoła,
„Wy, którzy tu wchodzicie, zrzeczcie się nadziei,“
Bo po ze temi słupy, co stoją dokoła,
Na zielonawem suknie, jak wzrok zwierza w kniei,
Blaszki złote blademi płomyki migocą,
Jakoby błędne ognie... na cmentarzach... nocą.


∗                    ∗

Tu od rana do nocy kuszą się o szczęście;
Hazard, czarna pochodnia znudzonej epoki
Świeci tym biesiadnikom, zaciska ich pięście,
Kurczy usta, a obok... wre bal o dwa kroki...
I widać jako para za parą się miga
I skacze tak jak koźlę, gdy je pszczoła ściga.


∗                    ∗

Tutaj „krupierzy,“ mówiąc słowa tajemnicze,
Wpośród dźwięków muzyki gdaczą jak zegary,
Każdy wita uśmiechem nadzieje zwodnicze,
Ruleta w ruch puszczona zbiera swe ofiary...
Złoto dźwięcząc rozkosznie, rzuca blaski drżące,
I z rąk do rąk przepływa powabne i lśniące...


∗                    ∗

Jest to publiczna studnia, — każdy z niej pić może...
Widziałem tam Szwarcwaldskich chłopów w kole graczy,
Z kijami w rąkach przyszli nad to morze,
Nęcące zmienną głębią szczęścia lub rozpaczy.