Przejdź do zawartości

Strona:PL Ajschylos - Oresteja II Ofiary.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

PRZODOWNICA CHÓRU:
Odpowiem, byłam przy tem... Senne ją opadły
Majaki; przebudzona groźnemi widziadły,
Posyła dziś te dary niewiasta bezbożna.
ORESTES:
A snu tego osnowa? Czyż posłyszeć można?
PRZODOWNICA CHÓRU:
Powiada, iże smok się narodził z jej łona.
ORESTES:
Cóż dalej? Co poczęła matka przerażona?
PRZODOWNICA CHÓRU:
Jak dziecko, tak potwora złożyła w kolebce.
ORESTES:
A czemże płaz ten żywie? Czyje mleko chłepce?
PRZODOWNICA CHÓRU:
Zdawało się jej we śnie, że karmi go sama.
ORESTES:
Na piersi nie zostałaż jadowita plama?
PRZODOWNICA CHÓRU:
Wraz z mlekiem wytrysnęły czarne krwi potoki.
ORESTES:
Zaprawdę, sen niezwykły, sen to jest głęboki.
PRZODOWNICA CHÓRU:
Zerwała się ze krzykiem, trwoga siadła na niej;
Niejedną zapalono pochodnię dla pani,
Oddawna zgasłą w mrokach. I oto, nadzieję
Żywiącą, iż odwróci nieszczęścia koleje,
Zleciła nam te dary położyć na grobie.
ORESTES:
Na ziemię, na grób ojca zapowiadam tobie,
Że straszne twe widzenie sprawdzi się przeze mnie!
Odgadłem-ci ja sen twój, widne mi są ciemnie: