Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc bacz, jak ją zachować. Ślij obrońcę grodu!
Przyganiać mnie, posłowi, snać niemasz powodu.
ETEOKLES.
Nieszczęsne, dźwigające straszne szału brzemię,
Ty, bogom nienawistne, Ojdipowe plemię!
Ach! spełnia się już klątwa naszego rodzica!
Lecz po cóż mi narzekać? Łzami zlewać lica?
Czyż na to, aby większe zrodziły się smutki?
Polyneikowi rzekę: »Czas to nader krótki,
Gdzie — słuchaj, ty kłótniku, co swe myśli wraże
W imieniu swem już dźwigasz! — jawnie się pokaże,
Co znaczy ten złoosty napis na pawęży,
Szaleństwa twego dowód!« Juścić, że zwycięży,
Kto w czynach swych i słowach na poparcie lic/y
Tej świętej córki Zeusa, tej Diki dziewiczej.
Na niego jednak Dike nie spojrzała pono
Ni wówczas, gdy opuszczał macierzyńskie łono
Gdy karmię brał, niemowlę, ni gdy w wiośnie młodej
Poczynał gęsty zarost czuć naokół brody —
Nie! nigdy wzrok jej słodki nie spoczął na bracie!
I dziś, gdy mienie ojców wiedzie ku zatracie,
Nie będzie mu pomocną, bo, takiego człeka
Wspierając, jakżeż wówczas byłaby daleka
Od prawdy swojej nazwy! W tej niepłonej wierze
Sam pójdę przeciw niemu, sam ja z nim się zmierzę.
A zresztą kogoż tutaj większe prawo wiąże?
Do walki brat tu z bratem staje, z księciem książę.
Wróg z wrogiem. Hej! co żywo! Włócznię dać i pleszki
I tarczę wnieść, osłonę śród grotów zamieszki!
PRZODOWNICA CHÓRU.
Ojdipa luby synu! Nie staj-że w swym gniewie