Przejdź do zawartości

Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/1191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


27-go Listopada.
Żywot świętego Eulogiusza z Aleksandryi.
(Żył około roku Pańskiego 1220).
E


Eulogiusz wyćwiczony w naukach i spowodowany miłością Boga a nadto pragnieniem zbawienia, opuścił świat, rozdał całe prawie mienie swoje miedzy ubogich, nieco tylko grosza zostawiając. Stało się, iż pewnego razu wyszedłszy na miasto, ujrzał kalekę, który nie miał ani rąk, ani nóg. Wpatrzywszy się w niego pilnie i stojąc przy nim, tak sobie pomyślał w duchu i taki uczynił ślub: „Boże, wezmę do siebie tego kalekę, mieć będę o nim staranie, żywić go i pielęgnować będę aż do śmierci, abym mógł przez niego osięgnąć zbawienie; zechciej przeto, Chrystusie, uzbroić mnie w cierpliwość, abym wytrwał w przedsięwzięciu.“ Poczem przystąpiwszy do owego żebraka, rzekł: „Czy chcesz, abym cię wziął do swego domu, karmił i pielęgnował?“ Na co kaleka odpowiedział: „Nie godzien jestem tej łaski, ale jeśli chcesz się ulitować nad niedołęstwem mojem, z wdzięcznością ofiarę twoją przyjmuję.“
Eulogiusz zawiózł go tedy do swego mieszkania i przez lat piętnaście opatrywał wszystkie jego potrzeby, żywił go, przyodziewał, a w razie choroby pilnie go doglądał i pielęgnował jak najstaranniej. Sam go umywał, namaszczał, dźwigał go na ręku, jakby niemowlę jakie, okazując mu nadto jak największy szacunek i taką pieczołowitość, jakiej wymagało niedołęstwo jego.
Po piętnastu latach opętał owego niedołęgę czart, aby Eulogiuszowi odjąć chęć dalszego pielęgnowania i dręczył nieboraka w najstraszniejszy sposób. Kaleka odtąd zaczął łajać i lżyć swego dobroczyńcę, krzycząc na cały głos: „Precz mi z oczu, zbiegu i łotrze niegodziwy! Oszukałeś swego pana, skradłeś jego pieniądze, a teraz chcesz się obmyć przed światem z winy w obliczu Boga, dając mi przytułek w swem mieszkaniu, aby w ten sposób dostąpić zbawienia.“ Nie zniechęciły Eulogiusza miotane na siebie potwarze i obelgi, lecz wszystko znosił cierpliwie, mówiąc: „Pohamuj się w gniewie i nie lżyj mnie niewinnego! Czegoż ci bowiem brak u mnie? W czemżeż cię ukrzywdziłem? Jeśli w czemkolwiek zawiniłem względem ciebie, stało się to chyba mimo mej chęci i woli; wybacz mi!“ Łagodne te słowa nie uśmierzyły gniewu bidnego opętańca, lecz jeszcze więcej go podnieciły. Miotając się jak szalony, wołał: „Nie płaszcz się przede mną i nie pochlebiaj mi! Każ mnie stąd wynieść i porzucić na rynku, skąd mnie wziąłeś. Nie chcę twej opieki.“ „Błagam cię — mówił Eulogiusz — pozwól, abym ci dalej służył. Czegóż ci brak u mnie?“ „Nie mogę — rzekł kaleka — znieść twojego pochlebstwa i urągowiska; sknerą jesteś i skąpcem, zaniedbujesz mnie i nie dajesz mi mięsa.“ Gdy mu Eulogiusz przyniósł kawałek mięsa, opętany żądał, aby go wyniósł między ludzi. Skoro Eulogiusz oświadczył, że przywiedzie mu kilku zakonników, chory odpowiedział: „Patrzeć nie mogę na tych leniuchów, którzy tylko jedzą i próżniacze życie wiodą“, a kąsając się, dodał: „Porzuć mnie na rynku, skąd mnie wziąłeś!“ i tak się srożył i miotał, izby był ściągnął na siebie rękę, gdyby ją był posiadał.
Zakłopotany Eulogiusz radził się kilku duchownych, pytając ich, co ma począć. Gdyby go bowiem był porzucił, byłby złamał daną Bogu obietnicę, a gdyby go zatrzymał u siebie, nie miałby spokojności ani we dnie ani w nocy. Zapytani o radę księża, radzili Eulogiuszowi, aby go z sobą zabrał do św. Antoniego i temu swą biedę opowiedział. Święty Antoni w te się zaś słowa do niego odezwał: „Jeśli ty Eulogiuszu porzucisz biedaka, Bóg, który go stworzył, nie porzuci go i wzbudzi innego, lepszego od ciebie, który go będzie opatrywał.“ Poczem zwrócił się święty Antoni do ułomnego i w ten sposób łajać go począł: „Kaleko niegodny Nieba i ziemi! Przestańże raz przecież grzeszyć przeciw Bogu i drażnić ustawicznie bliźniego. Czyż nie wiesz, że sam Chrystus pełni około ciebie posługi? Czyż nie wiesz, że lżysz tym sposobem samego Chrystusa? Czyż nie dla miłości Chrystusa wziął Eulo-