Przejdź do zawartości

Strona:O Buonapartem i o Burbonach.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII
O BUONAPARTEM I O BURBONACH

...Napoleon nie był jeszcze złożony z tronu; przeszło czterdzieści tysięcy najlepszych żołnierzy świata stało koło niego; mógł się cofnąć za Loarę; armie francuskie przybyłe z Hiszpanii szemrały na Południu; kipiący wojenny lud mógł rozlać się lawą; nawet wśród cudzoziemskich wodzów była jeszcze mowa o Napoleonie lub jego synu dla tronu Francyi; przez dwa dni Aleksander wahał się. P. de Talleyrand skłaniał się sekretnie, jak rzekłem, do polityki zmierzającej do ukoronowania króla Rzymskiego, gdyż lękał się Burbonów; jeżeli nie wchodził wówczas bez zastrzeżeń w plan regencyi Maryi Ludwiki, to dlatego iż, póki żył Napoleon, lękał się, on, książę Benewentu, że nic zdoła utrzymać władzy podczas małoletniości wciąż zagrożonej przez człowieka niespokojnego, nieobliczalnego i jeszcze w sile wieku.
W tychto krytycznych dniach ogłosiłem swoją broszurę O Buonapartem i o Burbonach aby przeważyć szalę; wiadomo jaki był jej skutek. Rzuciłem się w zamęt bitwy aby służyć za tarcz odradzającej się wolności przeciw tyranii jeszcze stojącej na nogach i czerpiącej potrójne siły w rozpaczy... Nauczyłem Francyę, co to jest dawna rodzina królewska; powiedziałem ilu jest członków tej rodziny, jakie są ich imiona i charakter; to było tak, jakbym mówił o dzieciach cesarza chińskiego, tak dalece Republika i Cesarstwo owładnęło teraźniejszością i zepchnęło Burbonów w przeszłość. Ludwik XVIII oświadczył,