Przejdź do zawartości

Strona:O Adamie Żeromskim wspomnienie.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kwiat krokusa i gencyany, po wielobarwne maki i królewskie złotogłowie, na wzgórza, owiane ostremi wiatrami — kształtowały duszę.
W czasie wojny japońskiej drgnienia wolności, szepty, zmowy, spiski, pierwsze sięgnienia po broń. Polityczne, kostyumowe zabawy, w których uczestniczył sześcioletni „Szikiszima“ w długiem kimono, w gryfy cudne malowanem przez Jego Miłość dostojnego przyjaciela, orędownika, mistrza i sławę podhalańskiej ziemi, Stanisława Witkiewicza. Długie wtedy pozowanie do portretów artystom — „bizantyńskiemu“ Michajle Bojczukowi, to Leonowi Wyczółkowskiemu, który postać marzącego dziecka osnuł motylami, tańczącemi w wiosennem Tatr powietrzu... Nad łóżeczkiem „Szikiszimy“ zjawiały się akwarele dla niego malowane przez Jana Stanisławskiego i Stanisława Witkiewicza, — ułany w amarantowych czapach pędzące na ognistych rumakach... Złote dni pierwszych wolności drgnień, marzeń o Polsce wolnej.

Budowa „chaty“ na szczycie „Góry Armatniej“ w pobliżu grupy dzikich drzew, domu, składającego się z jednej jedynej izby, wysokiej i szerokiej, jak śpichlerz, o ścianach gładkich z sosnowych drewien, do której prowadzą zamczyste drzwi, a zaopatrzonej we trzy okna ogromne. Morga nabytego gruntu zasadzona została owocowemi drzewami jabłoni i gruszek, oraz dzikim w dole „laskiem Adama“. Wrosły tam w ziemię wysmukłe modrzewie i włochate wejmuty, szereg polskich sosen, jodły świętokrzyskie i dwie cudzoziemskie tuje, niebieski świerk, ozdoba całego „lasku“ i dwa leniwie rosnące cisy. Aleja gęstych lip i grabiny otoczyła kwadrat pochyłego pola. Ileż to zabiegów i kłopotu wchłonęła w swe ściany ta „chata“ za ośmset rubli, pracownia, a raczej leżalnia! Gdy z opoki, łupanej w ziemi, z budowlanego „siwaka“, majster mularski i „towarzysz“, pan Krajewski wzniósł kapitalne podmurowanie, przechodzący górną drożyną rolnicy sądzili, iż to będzie jakowyś walny gmach w tej stronie. Po tem podmurowaniu, wychodzącem z ziemi, istnem marzeniu pisarskiem, hasał radośnie zdrowy i rześki dziedzic na jednej mordze i jednej w przyszłości izbie, przybrany w szyszak rycerski, zawsze w miłem towarzystwie przyjaciółki dzieciństwa, Elżuni Daniłowskiej. Świst heblów pod pracowitemi dłońmi majstra Hańskiego, kmiecia cnotliwego i sprawiedliwego, jak średniowieczny budowniczy, majstra Ratajewskiego, bywalca i mówcy — Niezgody i miłego przyjaciela Mateusza Pakuły, najuboższego z ubogich, wioskowego mistyka, który umiał na pamięć „Księgi pielgrzymstwa“... Łoskot siekier,