Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czył szlachetniejsze własnej wartości poczucie, czy wyższe umysłowe zdolności, czy tylko zuchwalszą na wszelkie zepsucie odwagę? Byli tacy, którzy utrzymywali, że i jedno, i drugie i trzecie można w nim było wyczytać, ale to pewnie skutkiem ciągłej zmienności wrażeń, skutkiem ciągłego gwaru, co prawie atmosferycznie rozśmieszonej Salusi wszędzie towarzyszył. W owej chwili na przykład, gdy weszła do cichego Augusty schronienia, wnet się zdało, jakby na jego tle poważnem różnobarwny kalejdoskop zamigotał, a w promieniach kominkowego ognia jakoby żywsza wibracja nastąpiła i niby hałas jakiś się zrobił.
— Czy dawno kąpiel gotowa? — spytała na rozpoczęcie rozmowy Augusta.
— Och! już więcej niż z godzinę czekamy i nie możemy się doczekać — z lekkiem nadąsaniem odpowiedziała pewna łaskawych względów swej pani subretka — a doprawdy myślałam, że już nic z tego nie będzie; ledwo mi żółć nie pękła. Pan Djonizy wszystkich ludzi porozsyłał. Piotr, jak go pani zna, w niczem nigdy mi nie pomoże. Wysłałam Katarzynę, żeby choć stróża odszukała; Katarzyna do reszty oślepła, czy stróż się w ziemię zapadł, ani go znaleźć. Już, powiadam paniom, myślałam, że się rozchoruję.
— Patrz, Augusto, jak wielkiego nieszczęścia twoja wschodnia gościnność przyczyną stać się mogła — rzekła na to żartobliwie utyskującym głosem Urszula.
— Cóż nam uratowało nieocenione zdrowie szanownej panny Salomei? — zagadnęła wesoło Augusta.
— Uratował je pan Maurycy — z figlarnym uśmiechem odpowiedziała zapytana — z jego rozkazu i Piotr się ruszył, i stróż się nalazł, i wody przywieziono i wszystko już jest gotowe.