Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szlaki drogi pustej i bezwodnej, głuchej i ciemnej — gdzie niema ranka i wieczora, gdzie nigdy nie można sobie westchnąć — oh! już blisko! — oh! już niezadługo! — nawet westchnąć — „tam“ lub „wtedy“ — choćby najdalej, choćby najpóźniej — ale „tam“ — na promień mego wzroku — „wtedy“ — na miarę wiekową! — przez szlaki tej drogi lecieć i snuć ciągle z własnej piersi nitkę pajęczą wytrwania, nadziei, siły — przebaczcie, bracia, ptaszynom, co wzleciały i upadły! Ale w dwudziestym piątym roku piękna kobieta nie upada jeszcze — lot jej równiejszy, więcej horyzontalnej niż wertykalnej trzyma się linji; zawsze jednak pewny siebie i wolno mu ostateczny niżej lub wyżej przyjąć kierunek. Z tej przestrzeni, w której szybuje swobodnie, jeśli nie widać wszystkiego, co niebo ukrywa, wszystko dokładnie widać, co się na ziemi znajduje — królestwa i chwałę ich. Święć się, święć się — dwudziesty piąty roku życia niezamężnej kobiety! Pełnia jej władz ciała i duszy, świadoma siebie rozwiniętego organizmu tajemnico i najwszechmocniejsza rozwiniętego umysłu potęgo!
Trochę pierwej była dziecinna nierozwaga, trochę później będzie może zniechęcenie, odrętwiałość, zepsucie lub śmieszność; teraz jest siła, chęć i uznanie — teraz w każdym uścisku jej ręki rzetelność, w każdem spojrzeniu słowo, w każdem słowie wartość jego gramatykalna i wiekuista. A w miłości? Oh! w miłości — jeśliś kochany, to jest miłość właśnie. Młodsza dziewczynka przyjmie cię z pustoty, na zabawkę, na urozmaicenie wesołych dnia każdego igraszek, na to, żebyś jej dogadzał i służył, żeby przez ciebie otrzymała dyplom dorosłej osoby, a jeśli go jej nie zaprzeczają, to świadectwo pewnej wyższości nad rówiennicami swojemi. Trochę zaciekawienia, trochę próżności, trochę tego, że jej z tobą lepiej, niż bez ciebie: