Przejdź do zawartości

Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdy tylko słońce dojdzie do swego zenitu — mówił w progu — do najwyższego miejsca na niebie — śmiał się — gdy nastanie pełnia lata, biorę was wszystkich. Musimy to zrobić. Gdy wyjdziemy z domu, nie będziemy już liczyli godzin. Poczujemy się jak ludzie wolni. Życie mija, Angeliko. Możemy tylko ustawić sobie kilka jeszcze wolności jedną na drugiej, a co potem? Paweł, przygotuj go.
— Paweł — odpowiedziała Angelika — jest bardziej dorosły niż my dwoje.
Starała się mówić o nim jak najkrócej.
Filip poszedł. Spojrzała za nim przez okno, spieszył się bardzo.
Do nikogo obcego z zewnątrz nie przywiązywała zbyt dużej wagi. Wiedziała, że sama także da sobie radę. A nawet chciała, aby było tak, iż ona sobie daje radę. Niemal chciała, aby doświadczenie losu ukazało swe czarne dno, a ona wciąż dawała sobie radę.
Ktokolwiek szuka oparcia poza sobą — myślała — błądzi. Oparciem nie może być ani wiara w Boga, ani w rozum. Jest trzecie wyjście — marsz poprzez fakty.
Wzięła się do rosołu.
Rosół; miała czas: rosół są to trzy rodzaje mięsa, wołowina, cielęcina i kawałek wieprzowiny. Krakowska kasza, ugotowana gęsto, zastygła na płytkim talerzu, pokrajana w kostki. To dopiero początek.
Kolczyki sprzedała korzystnie. Filip lubił rosół.
Trzy rodzaje mięsa jak trzy rodzaje poglądów. Spojrzała w okno.
Warzywa. Sklepik, do którego trzeba pójść. Koszyk. I twarz. Trzeba wynieść twarz na ulicę. Za pośrednictwem lustra. Sąsiadka: czemu pani tak późno wychodzi? Późno? Do czego się spieszyć? Są kobiety, które przez całe życie przygotowują się jakby do jakiegoś wielkiego zdarzenia.
Była gotowa, do wyjścia.
Śniadanie, obiad, kolacja. Tragedia, która powinna przeszkadzać wszystkim myślącym. Garnuszek z mlekiem, zostawiony od wczoraj, zostanie to zjedzone dzisiaj. Definitywnie. Jest puste miejsce na następny garnuszek.
Paweł na przykład uważał rosół za rzecz naturalną, oczywistą,