Przejdź do zawartości

Strona:Michalina Domańska - Fotografje mówią.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
POWRÓT DZIEDZICA.


Nieprzeparta, żywiołowa, nie dająca się przemóc, ani wyrozumować — tęsknota przygnała Karola nad samą granicę, w bliskości rodzinnego domu i kazała mu trwać tam, bez myśli jasno sformułowanej, bez wyraźnego żalu. Czuł jedno pragnienie, rozsadzające mu piersi, popatrzeć na swój dom, przypaść piersią do ziemi rodzonej, poczuć jej tętno bijące z tętnem własnego serca — a potem bodaj zginąć!.. Przybywszy nad granicę, zamieszkał u znajomego od dzieciństwa życzliwego szlachetki zagonowego — i snuł się po całych dniach po okolicy tak sobie znajomej — a tak nagle i przerażająco zmienionej — przeciągniętą świeżo linją graniczną. Leżąc na miedzy, która zamykała łan bujnego, kwitnącego żyta, całemi dniami wpatrywał się w ciemniejący zarys swego lasu, ochranianego i pielęgnowanego z miłością całemi latami — i w strzelające z gęstwi drzew kominy swego domu. Poza tym widokiem wszystko go przestało zajmować. Nie buntował się. Czuł, że mu wydarto