Strona:Maurycy Zych-Słowo o Bandosie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lionera amerykańskiego. Społeczność ta umie tylko i chce leżeć bezczynnie, jak szlam w stawisku, — płynąć biernie po szlakach najsłabszego oporu, jak zaskórna kurzawka i beczeć, jak stado owiec, gdy bat na grzbiety spada. Mężny samotnik jest tu zawsze między gruntem a niebem na poprzecznem drewnie, obrzucony kwiatami przekleństw, — nowator, zapuszczający pług głęboko w nowinę namuliska, zbojkotowany, ogłodzony i bryłami oszczerstw zawalony w żebraczym dole. Pan tylko zawżdy „rządzi“ w pomroce chłopstwa ku swej korzyści i wygodzie przez fagasów, trzymających się jego klamki. Biskup odprawia publiczne modły o odwrócenie klęski powszechnego głosowania, a rabin nakazuje post trzydniowy o odwrócenie klęski rozwoju kooperatyw spożywczych.




Kto przeczytał nieustraszonemi oczyma dzieje końca Rzeczypospolitej, ten wie raz na zawsze, czem była i jakie przyniosła owoce przemoc możnowładzcy. A przecie od tego samego, na czem się wszystko skończyło, od przepłacania na sejmikach ciemnych, pijackich band przez żądnych władzy magnatów, po upływie stulecia z górą miało się zacząć.
Znowu przepłacanie ciemnych band motłochu dla zduszenia „ducha leżącego pod męką ciał“... Przybyło tylko, czego przed wiekiem nie znano — dziennikar-