Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GIUSEPPE PARINI
(1729—1799)
DZIEŃ

Temat układa się w kształty akcji, rozdzielonej na cztery pory dnia; bohaterem jest młody magnat, mający przy sobie jakby Mefistofelesową figurę mistrza i kierownika. Jest nim sam poeta, by się tak wyrazić — w negatywie, a ta transpozycja ironiczna nadaje poematowi charakter w literaturze jedyny. Koło nich roi się tłum figur pobocznych: więc naprzód mąż dostojny i obojętny na zalotników, piękna pani z rodu «precieuses»; cudzoziemiec znakomitego nazwiska, wzór i bożyszcze tuziemców; pasorzyt domowy; gość-żarłok; gość-deklamator; banda złotej młodzieży; piastunka-pedagog; nauczyciel tańca, muzyki, szermierki, francuszczyzny; krawiec, perukarz, kucharz, laufer, paź, stary pokojowiec do «poufnych zleceń», legjon służby, wreszcie nieostatnia w godności suczka pani domu.

Młody paniczu, bądź w tobie koleją
Długą dostojnych lędźwi krew się toczy
Błękitna, czysta; bądź w niej poprawiają
Rodowej chwały brak — kupne zaszczyty
I pozgarniane pośród mórz i lądów
W czas kilku lustrów bogactwa rodzica,
Słuchaj mię, mistrza lubego obrzędu.
Jak oszukiwać nudne i powolne
Życia godziny, którym długie wczasy
I towarzyszą przykre zniechęcenia,
Ja cię pouczę. Więc jakie z poranku,
Jakie z południa i jakie z wieczora
Będą zajęcia twoje — tu się dowiesz,
Jeśli śród wczasów twoich na słuchanie
Mej pieśni chwila zostanie ci wczasu.

Po tej ironicznej przygrywce, w mistrzowskim kontraście kreśli dwa poranki: pierwszy poranek wieśniaka:

Budzi się ranek i społem z jutrzenką
Kroczy przed słońcem, które się wnet jawi
Na widnokręgu, duże — i weseli
Zwierzęta, zioła i role, i wody.
Zaczem powstaje dobry wieśniak z łoża...
Potem wyniósłszy poświęcone jarzmo,
Pierwszy Cerery ludziom podarunek,
Z powolnym wołem wychodzi na pole;
Idąc, z gałązek krzywych trzęsie rosę,
Gdzie jak w brylancie słońce blaski łamie.
Powstaje kowal i skrzypiące wrota
Kuźni otwiera...

— «Ach, nie takie, paniczu, twoje rano!» — wola i opowiada niedbałe, powolne podnoszenie się modnego młodzieńca:

Już dawno służba usłyszała dźwięki
Metalu, który pośredniczym ruchem,
Ściągnąwszy ramię, wstrzymałeś zdaleka;
Biegli obronne rozsunąć kotary,
Surowo dbając, aby dokuczliwy
Feb nie śmiał prosto w twarz ci posłać strzały.
Podnieś się nieco, oprzyj na poduszkach,
Które łagodną rosnąc piramidą,
Miękkie ramieniu podadzą oparcie...

(G. Parini, Tutte le opere, ed. Mazzoni, Firenze 1925.)



VITTORIO ALFIERI
(1749—1803)
TRAGEDJA FILIP II
Akt IV, sc. 2
Straż z bronią i pochodniami. Filip, D. Carlos.

D. Carlos:  O nieba!
Ojciec, a przed nim szpady i pochodnie!
Filip:  Nocą sam? I w tych komnatach? I zbrojny?
Co robisz i co zamierzasz? Ostrożne
Kroki gdzie niesiesz? Powiadaj!
D. Carlos:  Cóż powiem?
Broń tę porwałem na widok zuchwałych
Zbirów, lecz w ojca obliczu ją rzucam,