Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dając jej męzkim rysom twarzy pewien urok niewieściej miękkości, czyniła ją piękniejszą, niż była w istocie; zdawała się być nawet potulną, nieśmiałą w obecności jego; — wszystko to nie mogło pozostać bez wielkiego na nim wpływu. Rana, jaką nosił w sercu z powodu odmowy otrzymania ręki Maryi, poczęła się teraz zagajać; myśl, że jest kochanym i uwielbianym przez najznakomitszą kobietę Francyi, napawała go dumą i radością; z oczu jego tryskały teraz promienie światła, dowodzące niezwykłego, nieznanego mu dotąd duszy upojenia; jednem słowem, pokochał ją namiętnie!
Jeżeli odtąd Chopin mniej już pokazywał się na wielkim świecie, za to odżyły napowrót w jego domu swobodnej gromadki przyjaciół posiedzenia, okraszane uprzejmą wesołością humoru gospodarza. Jakkolwiek lubił on niezmiernie towarzystwo, przecie w wyborze ludzi był bardzo trudnym, ztąd drzwi jego domu nieraz przemocą potrzeba było zdobywać. Liszt, jedyny już dzisiaj świadek tych miłych a ciekawych posiedzeń u Chopina, w zajmowanem przez niego mieszkaniu na Chaussée d’Antin, tak opisuje takowe:
„Salonik, któryśmy wtedy, pamiętam, zdobyli, oświetlony był tylko od strony fortepianu — tego fortepianu Pleyela, który on prze-