Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Za dni naszych (mówi słusznie Liszt), nadtośmy nawykli tych jedynie za wielkich kompozytorów uważać, którzy co najmniej kilka oper, kilka oratorjów i symfonij stworzyli; zkądinąd znowu zdaje się nam: że kompozytor uzdolniony jest do wszystkiego, a czasem nawet więcej niż do wszystkiego! Pojęcie to, mimo swego rozpowszechnienia, bardzo wątłą ma zasadę. Nie myślę ja uwłaczać sławie, która zwycięzką stopę wkroczyła w zakres epopei lub dramatu; radbym tylko: żeby w dziedzinie muzyki, co do wartości, bez względu na rozmiary, te same obowiązywały prawa którym podlegają inne sztuki piękne. Tak w malarstwie naprzykład, obraz nie więcej dwadzieścia cali czworobocznych duży, jeśli to jest Widzenie Eziechela Rafaelowskie, lub Cmentarz Ruysdala, nie wart-że sto razy więcej, jak ogromne niejedno płótno, niechby nawet Rubensa lub Tintoretta? W literaturze, Béranger, mniej-ze przeto jest poetą, że myśl swoją w lekkiej wyśpiewał formie? Petrarka, czyliż nieśmiertelności swojej nie zawdzięcza Sonetom; o jego zaś klassycznej Afryce, czyż dziś komu co wiadomo? Z tych względów, nie ulega wątpliwości, że i w muzyce, prędzej czy później, zniknąć muszą przesądy, które dotąd nie tyle uwzględniają sposoby i stopień potęgi wypo-