Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myśleć iż to może być wnucze, albo poczciwe sąsiedztwo twoje Rohańskie. W każdym razie, wolałbym żeby ktoś, co cię niewiele obchodzi. Tutaj jeszcze o cholerze nie słychać, lecz w Londynie już zaczyna się pokazywać.
Z twoim listem w Johnston Castel (w którym mi o Soli pisałeś żeście byli na Gymnazie) — przyszedł drugi z Edynburga z uwiadomieniem, że księztwo Aleksandrowstwo Czartoryscy przybyli i radziby mię widzieć. Chociaż zmęczony, wsiadłem na kolej i zastałem ich jeszcze w Edynburgu. Księżna Marcellina taka sama dobroć jak przeszłego roku. Odżyłem cokolwiek pod ich polskim duchem, dodało mi to siły do grania w Glasgowie, gdzie kilkadziesiąt noblessy się zjechało, aby mię słyszeć. Pogoda była piękna i księstwo także z Edynburga koleją przyjechali z małym Marcelkiem, który ślicznie rośnie, — kompozycye moje umie śpiewać i dośpiewuje kiedy nie tak jak trzeba grają. Było to we środę o trzeciej, i księstwo byli tak dobrzy, że potem przyjęli zaprosiny na obiad do Johnston Castl (o 12 mil ang. z Glasgowa). Cały więc dzieli razem z niemi spędziłem. Lord i lady Murray, stary lord Torphichen o sto mil z daleka poprzyjeżdżali a nazajutrz wszyscy się księżnej Marcelliny odchwalić niemogli. Księstwo wrócili do Glas-