Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O tym talencie naśladowania innych, wiedzą już czytelnicy nasi, tylko że z dojrzałością lat i dar mimiczny znacznie w nim spotęgowanym został tak, że ówcześni znakomici artyści dramatyczni francuzkich teatrów, naprzykład Boccage i pani Dorval, zapewniali, że nic podobnie doskonałego w tym rodzaju widzieć im się niezdarzyło[1].
Następujący przykład najlepiej o tem przekona.

Józef Nowakowski współkolega studyów muzycznych Chopina, odwiedziwszy go w Paryżu, prosił zarazem aby mu ułatwił znajomość z Kalkbrennerem, Lisztem i Pixisem. „Tego niepotrzeba“ rzekł Chopin; „zaczekaj chwilkę, pokażę ci ich, ale każdego z osobna“. Siada więc do fortepianu i przybiera postać Liszta, gra tak jak on, wiernie naśladując gestykulacyę i mimikę; poczem zmieniwszy rolę, poczywa udawać Pixisa. Nazajutrz obydwa przyjaciele idą do Teatru. Chopin na chwilę lożę opuszcza. Nowakowski obejrzawszy się, widzi

  1. Także H. de Balzac, w dziele swojem „Un homme d’affaire“ (Edition Michel Lévy, tom 19, stronnica 21 powiada: „il est donné du même talent, que Chopin la pianiste posséde à un si haut degré pour contrefaire les gens, il représenta le personnage à l’instant avec une effrayante véerite“.