Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niem Publicności grała. Ja, moi synowie, wnuki, wnuczki, a osobliwie Alaxandryna, niezgorzej z wielką szybkością gra na fortepianie.!
Poczciwy jakiś staropolski starosta (jestem zapewne z tych, co to z mosta).
Najlepsze z listu, to twój adres, którego już zapomniałem, a bez którego nie wiem, czy bym ci tak prędko odpisał. — najgorsze zaś, to śmierć Albrechta.
Chcesz wiedzieć, kiedy wrócę? — jak się słoty zaczną, bo mi świeże powietrze potrzebne.
Jasio wyjechał; — nie wiem czy cię prosił, żebyś mi listy od rodziców, gdyby przypadkiem podczas jego niebytności, a pod jego zawsze adresem przysyłane, do mnie odesłał. Może o tem myślał, a może nie; przykroby mi było jednakże, gdyby list który zaginął. Zreztą niedawno miałem list z domu, więc nie tak zaraz pisać będą, a on może tymczasem poczciwiec zdrów wróci.
Ja tu komponuję Sonatę si bemol minore, w której będzie ów Marsz żałobny, którego masz. Jest Allegro, potem Scherzo mi bemol minore, Marsz i Finałek niedługi, może ze trzy stronnice. Lewa ręka unisono z prawą, ogadują po Marszu. Mam nowe Nocturno G-dur, które pójdzie w parze z Nocturnem G-moll, jeżeli sobie takowe przypominasz.