Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doba. Ale co się Ballady i Polonezów tyczy, nie sprzedawaj ani Schlesingerowi, ani Probstowi. Z żadnemi Schonenbergerami do czynienia w życiu mieć nie chcę. Więc jeżeliś dał Balladę Probstowi, odbierz napowrót, choćby i tysiąc dawał. Powiesz, żem cię prosił, żeby to wstrzymać do mojego przyjazdu, że jak wrócę, to zobaczymy.
Dosyć tych d......, dosyć i mnie i tobie.
Przepraszm cię moje życie za wszystkie kłopoty; prawdziwie po przyjacielsku się krzątałeś i jeszcze teraz przenosiny moje będziesz mieć na karku. Proszę Grzymały, żeby koszta przenosin zapłacił. Co się portiera tyczy, łże zapewne, ale któż mu dowiedzie: trzeba dać, żeby nie szczekał.
Jasia uściskaj; napiszę do niego, jak będę w sztosie. Zdrowszy jestem, ale się wściekam. Powiedz Jasiowi, iż zapewne od Antka, tak jak ja, ani słowa, ani grosza nie odbierze.
Wczoraj odebrałem list twój, wraz z listami od Pleyela i od Jasia.
Jeżeli Klara Wieck ci się podobała, to dobrze, bo gra jak niemożna lepiej. Gdy ją zobaczysz, pokłoń się odemnie, jako i panu jej ojcu.
Czy czasem nie tobie pożyczyłem Piosnki Witwickiego? znaleść ich nie mogę. Na wiatr tylko zapytuję cię o nie.