Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ I.

Posiew trucizny.

Szymon Lenke, pod wpływem pierwszej furyi, opuszczając pałac Bárdy’ch — gdzie pamiętajmy, iż było nietylko prywatne jego mieszkanie dotychczas, ale i urzędowe biuro — oprócz żony, nikogo więcej z sobą nie zabrał, i nawet ani szwajcarowi, ani kamerdynerowi, słowem nikomu nie powiedział, dokąd się udaje taką późną nocą.
Pędził przed siebie naoślep, jak zraniony odyniec.
Całe szczęście, że czuwało nad nim oko dzielnie pojmującego swoje zadanie dziennikarza, który zmiarkowawszy, co się święci, t. j. że pewien meteor spaść zamierza z zajmowanego dotąd stanowiska w rodzinie, popędził za uchodzącą parą małżonków i dogonił ich na ulicy.
Powiedzieli mu, że przenocują w hotelu i polecili, ażeby teraz wrócił do pałacu, po skończeniu zaś całej zabawy, ażeby wstąpił do nich, zdać szczegółową sprawę ze wszystkiego, co tam widział i słyszał.