Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jaki wywoła na naszej planecie ta wielka maskarada…
— Tem lepiej. Dowiedzioną jest rzeczą, że kto się śmieje, ten nie może być złym. Następnie trzeba, ażebyście się zapisywali do kasyn, klubów, resurs na członków zwyczajnych, żebyście uczęszczali do teatrów, na koncerty, żeby i żony wasze jaknajwięcej udzielały się towarzystwu, żeby należały do czynów publicznego miłosierdzia, a na balach na cele dobroczynne tańcowały, dopóki im tchu starczy. Cyganów, zwłaszcza trudniących się muzyką, faworyzować trzeba w najwyższym stopniu.
Baron Szymon załamał ręce.
— I wszystko to naprzód przewidział ten przewrotny Ottokar Lebegut i jego towarzysze!
— Tak, jak psy albo koty instynktownie przeczuwać umieją burzę. Widzisz więc, kochany baronie, że i ty powinieneś był nie opuszczać pałacu Bárdy’ch, gdy powrócił do niego prawdziwy jego właściciel, lecz z zupełnie innego tonu grę swoją rozpocząć. Dlaczego nie rzuciłeś mu się na szyję z uniesieniem radości, czemu nie okryłeś go pocałunkami gorącemi, i za wszelką cenę nie zostałeś z nim razem w pałacu, skoro podczas jego intercalare tak gorliwie umiałeś w tym domu zastępować rolę swojego brata starszego?
— Nigdy! Było to dla mnie prostem niepodobieństwem, Ekscelencyo, zostawać pod jednym dachem z człowiekiem, który mi taki afront wyrządził. Znieważać się nie pozwalam nikomu, nawet synowi mojej matki!
— W tym razie nie mogę ci, baronie, odmówić słuszności.
— Hrabia Bárdy śmiesznością mnie okrył wobec podwładnych mi urzędników.