Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To już było nad siły jego ekscelencyi, ażeby takich herezyj słuchać i nie módz im tamy położyć.
— Chodźmy ztąd — rzekł do żony. — To jego dom. Nie mamy tu co robić.
I tak oto, jego ekscelencya razem z jej ekscelencją, po nocy, we dwoje, wynieśli się z zajmowanego dotychczas pałacu do poblizkiego hotelu. Nie żegnali się z nikim i nikt ich też nie zatrzymywał.
Goście natomiast wszyscy pozostali na miejscu, a po mieście piorunem gruchnęła wieść o niespodziewanym powrocie hrabiego Zoltana i o tem, że zaraz na wstępie tak hucznie obchodzi swoje urodziny.
Więc naraz, jakby ręką odjął, ustała w mieście epidemia, która większości zaproszonych osób nie dała przybyć na raut ich ekscelencyi; jakoś naraz przestały boleć ręce, nogi, głowy i ci, którzy owe zaproszenia pootrzymywali, nie zważając na spóźnioną porę, poubierali się prędko i pośpieszyli do pałacu Bárdych, dopełnić liczbę życzliwych, cieszących się szczęściem Zoltana i jego matki.
Około północy baronowa Anna zastawiła wspaniałą kolacyę; następnie zaś młodzież zabrała się do tańca i nie ustała w ochocie, aż po wschodzie słońca. Z wesołych najweselszym był pan Lebegut: tańczył, dowcipkował i śpiewał wszystko, cokolwiek grali, a do każdej nuty umiał odpowiednie słowa: „I ja sobie piję, w wywróconej bundzie!”
Pan Szymon Lenke zaś słuchał tego gwaru, tej niemilknącej do rana muzyki, z okien hotelu, stojącego prawie naprzeciwko pałacu, a w sercu jego wrzał gniew i chęć zemsty.
Godzina policyjna, po wybiciu której wszyscy byli obowiązani światła gasić, już dawno minęła, a muzyka, śpiewy i tańce wciąż dalej trwały! A po każdym tańcu powtarzała się, jako przegrywka, dziarska nuta pieśni: