Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gotów radosną wiadomość zanieść jenerałowi do obozu.
Gołębiem tym opiekował się Jan, stary wierny hajduk, były huzar; umiejąc pisać, miał sam nakreślić kilka słów, odpowiednich do przydarzonej sytuacyi i z niemi czemprędzej ptaka w lot wypuścić.
Tymczasem nieprzychylny los tak pokierował, że w ostatnich już dniach, kiedy nadzieja z trwogą walczyły o lepsze w największem naprężeniu, jenerał otrzymał rozkaz od głównego sztabu udania się ze swojemi pułkami na uśmierzenie buntu chłopskiego, który wybuchnął w sąsiednim komitacie. Rozkaz był nagły, nie cierpiący zwłoki, jenerałowi nie starczyło czasu na zawiadomienie żony, a może i umyślnie nie dał jej znać o tem, żeby jej oszczędzić wrażenia i niepokoju. Zresztą był mocno przekonany, że energicznie wystąpiwszy przeciwko buntownikom, w ciągu kilku dni najdalej załatwi się z zadaniem i stłumi niesforne rozruchy.
Jakoteż nie zawiódł się. Buntownicy na widok pierwszego bagnetu uciekli do lasów, a główni hersztowie zostali ujęci przez huzarów.
Rozpędzona tłuszcza jednakże nie dała za wygraną, lecz zawrzała gorącą zemstą przeciwko jenerałowi, a na to, żeby zemście tej dać wyraz w czynie, potrzebowała tylko przejść na drugą stronę przez grzbiet góry, po za którą, w dolinie, stał zamek Bàrdy’ch, miejsce pobytu żony jenerała…
Zamek ten, co prawda, zaopatrzony był w dostateczną ilość służby, zdatnej do broni, która, gdyby jednomyślnie chwyciła za oręż, mogłaby stawić napastnikom aż nadto skuteczny opór. Oprócz tego i na wsi cała ludność kochała, czciła baronową Annę, mając w niej istnego anioła opiekuńczego.
Aliści nieszczęśliwy zbieg okoliczności zrządził