Przejdź do zawartości

Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pieściła, całe dnie biegała z lekcyami po mieście, aby zarobić na jego utrzymanie. Upatrzyła w nim coś anielskiego, modliła się do niego, jak do obrazka, a ciągle wyczekiwała, że los da im obojgu szczęście jakieś wielkie, fortunę, że ten ojciec, podobno magnat, zjawi się i postąpi, jak uczciwy człowiek..
Mijały lata... nie przychodził; albo mu tam śpieszno było do Francuzicy, kiedy miał już... żonę i swoje ślubne dzieci.
Matka wychowywała Słonia, jak panicza, bo to się „dobrej krwi“ należało, jej zdaniem.
Ton pere etait un gentilhomme! — śpiewała mu, kołysząc go do snu, i uśmiechała się przez łzy..do dziecka, czy do wspomnteń swoich, kto ją wiedział!...
Maciejka polubiła Francuzkę, choć się z początku nic rozumieć nie mogły, ale potem chłopak między mamką i matką był słownikiem żyjącym.Kochały go też obie — no!... jakże było nie kochać takiego tłuściocha? Kochały i psuły, każda po swojemu, dbając tylko o ciało, a o resztę miał dbać Le bon Dieu i św. tymczasem nie troszczył się o małego Słonia, a św.Jan miał za wielu innych imienników do protegowania...
Więc mały Jean, jak go nazywała matka, Grzanka, jak go przezwała piastunka — wyrósł na dużego... nicponia, a że się Jaś niczego, oprócz jeść, od kołyski nie uczył — więc i Jan niczego więcej nie umiał.
Son père était un gentilhomme!... alboż to nie dość?