Przejdź do zawartości

Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiem po skrzypcach, lub machającego nim energicznie na podkomendnych; zajmował tam bowiem miejsce dyrygenta. Nie tylko jednak na chórze pokazywał co umie, lecz kształcił także przyszłych artystów, a nieraz na tańcujących wieczorkach dzielny Nikińsio, rznac wytrwale przez całą noc walce i mazurki, skarbił sobie łaski skakających panienek. Widziałem go przy téj robocie; czerwona, jak zwykle u mistrza tonów, twarz jego pokrywała się żywszym jeszcze rumieńcem, dobierając koloru ze szklaneczek lub kieliszków stojących przy nótach; broda cisnęła mocno instrument, pod smyczkiem struna czasem zakwiczała, zmrnżały się zmęczone oczy, kiwały się zgięte plecy, wytrwał jednak do rana i skończył sprawę silnym akordem. Paganinim wprawdzie nie był, lecz za to grał na kilku instrumentach; prócz skrzypcy, fortepian i trąba nie były mu obce, a z klarynetem w ustach towarzyszył częstokroć pogrzebowéj muzyce. Dzieci była tam u niego gromadka, mimo to, jeśli się nie mylę, złożył na stare lata po raz drugi hołd bożkowi Hymenajos, żeniąc się z młodą jakaś brunetką, któréj czarne oczki, po jego śmierci, oczarowały także kamienicznego obywatela z Wronieckiéj ulicy, pana Stęszewskiego.
W dolnych regionach tego domu, zajętych przez szkołę, zasługują na wspomnienie dwaj pedagodzy, którzy tutaj znaczną część swego życia spędzili nad krzesaniem mózgu ubogich dzieciaków, duszących się w owych dwóch izbach. Latem, przed godziną ósmą lub drugą, byłbyś tu spotkał częstokroć stojącego w bramie jegomościa średniego wzrostu, z poważną, wcale nie pospolitą twarzą, uwydatnioną siwemi, ruchawemi oczyma i bardzo gęstą, kędzierzawą czupryną. Wchodzące kreaturki, jedna po drugiéj, bez różnicy płci, całowały z uszanowaniem wystawioną jego rękę, która wybranych gła-