Przejdź do zawartości

Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cic jakiś rozwiał ich błędne urojenia, skręcili ku Prusom swój wózek, który potem w Piotrkowie sprzedawszy, furmanką żydowską zajechali do Kalisza, a ztamtąd pan Jan dostał się szczęśliwie pocztą do Krotoszyna, gdzie brat jego Baltazar pracował przy sądzie. Przywitano go z zadziwieniem i tem większą radością, iż, kilka miesięcy wpierw, w przekonaniu o jego śmierci, odbyły się w Krotoszynie i nawet w Ujeździe msze żałobne za jego duszę. Pobawiwszy niedługo u tego brata, jako też u drugiego w Wschowie, odwiedził Rymarkiewicz, uczuciem wdzięczności powodowany, państwo Żółtowskich w Jarogniewicach i przypadek pomyślny dlań zdarzył, że spotkał się tam z pułkownikiem Niegolewskim, który go zaraz z sobą zabrał do Włościejewek, aby mu synka najstarszego przysposobił do gimnazyum.
Pamiętasz przecie, panie Ludwiku co ci wspomniałem dawniéj o wycieczce Władysia Niegolewskiego w trzydziestym pierwszym roku; przerwała mu ona nauki gimnazyalne, zwłaszcza iż rodzice z obawy trzymali go przez czas niejaki u siebie na wsi. Otóż Rymarkiewicz zyskał od razu sympatyę i szacunek swego elewa, którego, ponieważ był równie chętnym jak pojętnym, przygotował przez parę miesięcy tak gruntownie, iż złożył bezwarunkowy egzamin do Tercyi gimnazyum fryderykowskiego. Pod koniec pobytu swego w Włościejewkach zgłosił się Rymarkiewicz do rządu z prośbą o zezwolenie odbycia jednorocznéj służby, lecz gdy się zanosiło na wcielenie go do rot aresztanckich, nie chcąc przywdziać szaréj katanki i kilka lat przepędzić w więzieniu, skorzystał z wezwania pani Miączyńskiéj, umknął z Księstwa i po dwóch latach spędzonych za granicą w Trąbczynie, na dokończenie nauk przeniósł się, jak ci mówiłem, z młodymi Miączyńskimi do Berlina.
A teraz, panie Ludwiku, skoro ci znane już dzieje