Przejdź do zawartości

Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ojcem zaś jego miał być murzyn kamerdyner, czy koniuszy téj pani. Jakkolwiek rzecz się miała z pochodzeniem, pewnem jest, że się wychował i wyuczył w Krakowie, zkąd przeniósł się do Poznania, nie wiem już kiedy i że pobierał jakąś pensyjkę od rodziny matki. Był ów Gameli człowiekiem znakomicie wykształconym; znalazłbyś jeszcze kilku starych, co go bliżéj znali i poświadczyć to mogą. Mówił równie dobrze po polsku, jak po francuzku i po niemiecku; pod naukowym zaś względem stał na równi z naszymi profesorami, a głównie odznaczał się gruntowną znajomością matematyki, któréj dawał lekcye gimnazyastom wyższych klas. Grał znakomicie w szachy i, jak słyszałem, nieraz ugniewał zamatowaniem profesora Buchowskiego, który z nim przestawał, cenił go jako matematyka i polecał do lekcyi. Dodam ci jeszcze, że ten mulat miał poczucie sztuk pięknych i bardzo ładnie malował miniatury na słoniowéj kości. Kilka z nich widziałem, gdy je pokazywał mojemu ojcu, którego raz po raz odwiedzał. Mówił zwykle cichym głosem i trochę szeplenił, ale w rozmowie i obejściu nie różnił się bynajmniéj od czystéj krwi Europejczyków wyższego poloru. Mimo to, ile wiem, życie jego tutaj było w ogóle samotne i niewesołe, co już z jego twarzy wyczytać było można, bo jakiś przesąd stawiał zaporę między nim a społeczeństwem naszem, uważającem go za utwór niższego rzędu od białych. Gdy wróciłem z uniwersytetu, już tu od dawna Gamelego nie było i nie mógłem się dowiedzieć, czy umarł w Poznaniu, czy się też wyprowadził do innego kraju.
Wzmianka o tym mulacie, panie Ludwiku, przypomina mi, że mieliśmy równocześnie z nim także mulatkę w naszem mieście. Nie była to przecież jego siostra, lecz córka tutejszéj przekupki, która, jak mi wiadomo, zadzierżgnęła krótki węzeł małżeński z murzynem