Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czarz sprzedaje jajka dostatecznie zgniłe, jajka z roku komety. Widzę się w Chinach, jak wtem maczam swoją bułeczkę z masłem. — Muszę powiedzieć, że to się zdarza u twojej ciotki Magdaleny (pani de Villeparisis); podają tam rzeczy kompletnie zgniłe, nawet jajka. (Tu pani d‘Arpajon okrzyknęła się). Ależ daj pokój, Fili, wiesz o tem równie dobrze jak ja. Kurczątko już się lęgnie. Nie wiem nawet, jak one mogą tak grzecznie wysiedzieć). To nie jest omlet, ale kurnik, ale przynajmniej nie mówi się o tem w menu. Dobrześ zrobiła, żeś nie przyszła na obiad przedwczoraj, była tam flondra w formalinie. To już robiło wrażenie nie obiadu ale kwarantanny. Doprawdy, Norpois posunął wierność aż do heroizmu: dobrał drugi raz!
— Zdaje się, że pana spotkałem tam na obiedzie, w dniu kiedy ona tak wpadła na pana Bloch (pan de Guermantes, może aby dać izraelickiemu nazwisku bardziej cudzoziemski charakter, nie wymawiał w nazwisku Bloch „ch“ jak „k“, ale jak w niemieckiem hoch) gdy oświadczył nie wiem już o jakim poecie, że jest boski. Daremnie Châtellerault kopał pod stołem pana Bloch; nic nie rozumiał i myślał, że te trącania siostrzeńca przeznaczone są dla jakiejś ładnej kobiety siedzącej obok (tu pan de Guermantes zarumienił się lekko). Nie zdawał so-

53