Przejdź do zawartości

Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiedy w jego towarzystwie, dość zrozumiałe jest że go ma w... nosie.
— Muszę się zresztą przyznać Waszej Wysokości — podjął książę, zwracając się do księżnej Parmy, że pomijając Córkę Rolanda, ja jestem w literaturze, nawet w muzyce, straszliwie zacofany; niema tak starego rupiecia, któryby mi się nie podobał. Nie uwierzyłaby księżna, ale wieczorem, kiedy żona siądzie do fortepianu, często zdarza mi się prosić ją o jaką starą melodję Aubera, Boïeldieu, nawet Beethovena! Oto co lubię! W zamian za to, co się tyczy Wagnera, ten usypia mnie natychmiast.
— Nie masz racji — rzekła pani de Guermantes; — przy swoich niemożliwych dłużyznach, Wagner miał rzeczy genjalne. Lohengrin jest arcydziełem. Nawet w Tristanie znajdą się tu i ówdzie jakieś ciekawe momenty. A Chór prządek z Latającego Holendra, to istne cudo.
— Prawda, Babal, — rzekł pan de Guermantes zwracając się do pana de Bréauté, my wolimy: „Les rendez-vous de noble compagnie se donnent tous en ce charmant séjour“. To urocze. A Fra Diavolo, a Flet zaczarowany, a Szalecik, a Wesele Figara, a Djamenty korony, oto muzyka! W lite-

29