Przejdź do zawartości

Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kopertę podobnych rozmiarów. Gdzieś ty to wyszperał?
— To zakład fotograficzny; często miewa tego rodzaju wysyłki. Ale to chamy, bo widzę, że napisali tutaj poprostu pani de Guermantes, bez dodatków.
— Przebaczam im — rzekła z roztargnieniem księżna, poczem, uderzona nagle myślą, która ją rozweseliła, powściągnęła lekki uśmiech; ale, wracając szybko do Swanna, spytała: — Więc co, nie mówi Lolo, czy pojedzie z nami do Włoch?
— Droga pani, sądzę że to nie będzie możliwe.
— Ha, pani de Montmorency ma więcej szczęścia. Był pan z nią w Wenecji i Wicenzy. Powiedziała mi, że z panem widzi się to, czego by się nigdy nie widziało inaczej, o czem nikt nigdy nie mówił; że pan jej pokazał nawet wśród rzeczy znanych rzeczy niesłychane; że mogła w ten sposób zrozumieć szczegóły, koło których bez pana przeszłaby dwadzieścia razy nie zauważywszy ich. Stanowczo, większe ma u pana łaski od nas...
— Weźmiesz tę ogromną kopertę z fotografji pana Swanna — rzekła księżna do służącego — i złożysz ją, zagiętą w mojem imieniu, dziś o wpół do jedenastej wieczorem u pani hrabiny Molé.
Swann parsknął śmiechem.

212