Przejdź do zawartości

Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak ci się zdaje, stróżu prosektoryjny? gdyby tak wszystkie trupy w ten sposób zabite wstały ze swoich cmentarzy i trumnami uderzyły o armaty żywych — czy starczyłoby knota w twej latarce dla oglądania tych dziwów?
Ot... znowu zatańcowały ci ręce i zaskakała latarka, a mnie się zwidziało, że tańczą uśmiechy umarłych... Wiesz, kto te zbrodnie rozrzuca po ziemi? oj! nie wiesz, cyniczny dzieciaku — to sam Bóg.
Nie przez to, żeby zły był... Przez nieroztropność tylko... Stworzył swoich pomazańców i sumienia im wapnem wymazał... Stąd krwią się wszystko maże... A ludzie patrzą na zabitych braci z za okna i mówią:
— Niepotrzebnie przerwali sobie post... Mogli jeszcze żyć i pościć po Bożemu...
A inni mówią:
— Za wcześnie sobie post przerwali...
Ale to jest już szczytem buntu.
A prosektorja — spokojnie... Co połkną ciał kilka setek, odczyszczą je trochę, ponumerują i oddadzą cmentarzom... Później na takim grobie wyrasta róża lub bez — idzie się z cudzą