Przejdź do zawartości

Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rillo, nie mogę nawet myśleć o tem. Być ślepym... nie widzieć świata... nie widzieć księżyca nad przystanią Czterech Wiatrów... gwiazd, mrugających z poza drzew... połysku wody w zatoce. Powinienem pójść... powinienem mieć tę ochotę, lecz nie mam. Nienawidzę myśli o tem i wstydzę się... strasznie się wstydzę.
— Ależ, Władziu, przecież i tak nie mógłbyś pójść, — rzekła Rilla z żalem. Przejęta była nowym strachem, że Władek jednak zdecyduje się zaciągnąć do wojska. — Nie jesteś jeszcze zupełnie zdrowy.
— Owszem, jestem. Czuję się zupełnie dobrze. Wiem doskonale, że zdam egzaminy. Wszyscy myślą, że nie jestem jeszcze dość silny, a ja się osłaniam tem mniemaniem. Chciałbym... chciałbym być dziewczyną, — zakończył Władek z wybuchem namiętnej goryczy.
— Nawet, gdybyś był zupełnie zdrowy, to i takbyś nie poszedł, — szlochała Rilla. — Coby mama zrobiła? Ona i tak strasznie się martwi o Jima. Nie przeżyłaby tego, gdybyście obydwaj poszli.
— Och, nie martw się, nie pójdę. Powiadam ci, że się boję... boję. Sam nie chcę myśleć o tem. Tobie jednej o tem mówię, nikomubym się nie zwierzył. Nawet Nan i Di na pewnoby mnie nie zrozumiały. Nienawidzę tego wszystkiego, strachu, bólu i okrucieństwa. Wojna nie jest paradą pięknych uniformów. Wszystko, co czytałem o wojnie przejmowało mnie wstrętem. Leżę w nocy z otwartemi oczami i widzę te wszystkie okropności, widzę krew, walkę i całą ohydę tego wszystkiego. Jestem