Przejdź do zawartości

Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i płakać. Ach, jak się wstydzę teraz, gdy pomyślę o tem. Co miałam jednak robić, próbowałyśmy już wszystkiego. Nagle w pewnej chwili usłyszałam głos Mary Vance tuż za sobą:
— Przecież to dziecko umiera!
„Odwróciłam się do niej z wściekłością. Czyż nie wiedziałam, że on umiera, mój mały Jaś? Chętnie wyrzuciłabym Mary Vance przez okno w owej chwili. Stała przy mnie chłodna i zrównoważona, spoglądając na moje dziecko swemi wyblakłemi oczami, jakby patrzyła na duszące się kocię. Nigdy nie lubiłam Mary Vance, ale tej nocy poprostu jej nienawidziłam.
— Próbowałyśmy już wszystkiego, — rzekła Zuzanna. — To jest zwykły krup.
— To nie jest krup, tylko dyfteryt, — rzekła Mary porywczo, sięgając po fartuch. — Niema ani chwili czasu do stracenia. Ja wiem, jak na to poradzić. Gdy mieszkałam za Portem u pani Wiley przed laty, dziecko Wilhelma Crawforda umierało na dyfteryt, chociaż wezwano kilku doktorów. Gdy stara ciotka Krystyna Mac Allister dowiedziała się o tem, powiedziała, że może go uratować babskiem lekarstwem. Ale dziecko umarło przed jej przyjściem. Opowiadała potem pani Wiley, jakie to było lekarstwo, a ja oczywiście wszystko sobie dokładnie zapamiętałam. Mam doskonałą pamięć. Zawsze przechowuje wszystko w głowie, dopóki nie nadejdzie chwila, kiedy mogę mieć z tego jakiś użytek. Czy jest w domu siarka, Zuzanno?
„Owszem, mieliśmy siarkę. Zuzanna zeszła nadół z Mary po siarkę, a ja tymczasem trzymałam