Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Czy na twarzy twej błądzi uśmiech, Rillo? Mam nadzieję, że tak. Światu potrzebny jest śmiech i odwaga ostatnio bardziej, niż niegdyś. Nie mam zamiaru prawić kazań, to nigdy nie było moją specjalnością. Pragnę tylko coś ci powiedzieć, co może ci być pomocne w tych dniach najgorszych, kiedy dowiesz się, że ja nie żyję. O tobie myślę równie często, jak o samym sobie. Sądzę, że Krzyś wróci do ciebie i że rozpoczną się dla was długie lata szczęścia. Opowiesz swym dzieciom o ideałach, za które walczyliśmy, za które umieramy — nauczysz ich, aby żyli również dla tych ideałów. To będzie twoją misją, Rillo. Jeżeli ty i wszystkie dziewczęta spełnicie tę misję, my, którzy do domu już nie wrócimy, uświadomimy sobie, żeście nie zawiodły naszych nadziei.
„Chciałem napisać dzisiaj do Uny, ale nie mam już czasu. Przeczytaj jej ten list i powiedz, że pisząc go, miałem na myśli ją i ciebie, was dwie najdroższe, najcenniejsze dziewczynki. Jutro, gdy wyruszymy do ataku, będę myślał o was — o twoim uśmiechu, Rillo ma Rillo, i o odwadze, pałającej w oczach Uny. Wiem, że obydwie zachowacie wiarę we mnie — ty i Una. A zatem — dobrej nocy. O świcie ruszamy do ataku“.
Rilla przeczytała ten list kilka razy. Rumieniec otuchy wypłynął na jej bladą twarzyczkę, gdy wreszcie wstała, mając dokoła siebie astry, które Władek tak kochał, ozłocone promieniami jesiennego słońca. Na chwilę wreszcie opuścił ją ból samotności.